Bal Przyjaciół
Treść
„Dziś prawdziwych przyjaciół już nie ma"- powiedzą niektórzy. My na to odpowiedzieć możemy tylko jedno: „czcze gadanie". Nie może tak mówić ktoś, kto nie był na tegorocznym Balu Przyjaciół. Ne może tak mówić ktoś, kto miał szczęście spotkać w swoim życiu przyjaciela.
Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ludzie całkowicie zdrowi, sprawni, zakorzenieni w współczesnym świecie czerpią tak ogromną radość z zabawy z ludźmi, którzy mają więcej niedostatków od nich? Jak wytłumaczyć fakt, że nie czują się skrępowani wózkiem, kulejącą nogą, czy ustami, które nie są w stanie wypowiedzieć wszystkiego?
A może raczej należałoby zapytać inaczej: jak wytłumaczyć fakt, że ludzie starsi, nie rzadko zmęczeni chorobą, życiem, osłabieni upływającym czasem, niedomaganiami bawią się w kolorowych strojach razem z rozkrzyczanymi pełnymi energii młodymi ludźmi? Jak wytłumaczyć fakt, że Ci ludzie, w różnym wieku, w różnym stadium choroby śmieją się, tańczą, świętują przy głośnej muzyce i wtórze towarzyszy?
Wytłumaczenie jest proste. Pewnego dnia serce młodego człowieka zapałało życzliwością do tego, wtedy jeszcze, nieznajomego, a serce człowieka starszego, obciążonego krzyżem choroby odwzajemniło tę życzliwość. Właśnie z tej wzajemności zrodziła się przyjaźń, która stała się okazją do świętowania.
Celebrujemy urodziny, imieniny, dzień matki, dziadka, dzień kota... dlaczego więc nie świętować z powodu tego, że gdzieś na świecie jest człowiek, który myśli o mnie ciepło i na którego mogę liczyć?
22 października od godziny 19 budynek szkoły w Stężycy wypełnił się tańcem i tupotem małych stóp, większych stóp, stóp kulejących, sparaliżowanych i zbyt słabych...
22 października budynek szkoły jaśniał od uśmiechów malujących usta zdrowe, zaróżowione przez młodość i siłę i przez usta wykrzywione grymasem choroby...
22 października budynek szkoły tryskał energią wielu gorących serc, które pewnego dnia zapałały do siebie życzliwością i z tego powodu postanowiły świętować.
Julia Kulwikowska